Mirosław Zelent

Czy wiesz, kiedy nauka przynosi efekty? Zastanawiasz się jak drobne, niby nic nieznaczące kroki przybliżają Cię do osiągnięcia założonego celu? Jak wyrabiać w sobie dobre nawyki, które będą Twoim kołem napędowym w procesie zdobywania wiedzy. Prokrastynacja – czy zwyczaj odkładania rzeczy na później to coś złego? Jak utrzymywać mózg w dobrej kondycji i uczyć się wydajnie? Co robić gdy brakuje nam czasu na naukę, jak wyrabiać w sobie samodyscyplinę oraz jak inicjatywa zmienia wielbłąda w lwa, by ostatecznie stać sie na powrót dzieckiem. Na te i wiele innych pytań odpowiada człowiek pełen pasji, inspiracji i motywacji – Mirosław Zelent.

Na wstępie chciałbym poprosić, aby powiedział Pan kilka słów o sobie (aby osoby, które jeszcze Pana nie znają, zaznajomiły się z Pana działalnością zawodową i hobbistyczną)

Mirosław Zelent – programista freelancer, nauczyciel i ostatnio youtuber. Prowadzę bloga miroslawzelent.pl oraz jestem współtwórcą kanału Pasja informatyki na YouTube. Indywidualista i introwertyk. Lubię psychologię, fascynuje mnie świat idei i matematycznej abstrakcji. Jestem też sporym fanem filozofii. Ciekawią mnie ludzie oraz ich sposoby interpretowania świata. Nauczaniem na żywo oraz przez Internet zajmuję się w ramach realizacji talentu do tłumaczenia różnych zagadnień w zrozumiały, plastyczny sposób – mówiono mi wielokrotnie, że taki posiadam i dlatego nie chcę tego ot tak pozostawić w ziemi, zmarnować. Nie ma chyba nic gorszego w życiu człowieka niż świadomość niewykorzystanego potencjału, połączona z przebywaniem w pułapce prokrastynacji i abulicznego odrętwienia. Lubię też obserwować efekty własnej dydaktycznej pracy w ludziach, stąd nieustannie, cierpliwie poprawiam swój warsztat.

Jakie ma Pan swoje ulubione, sprawdzone metody nauki?

Uczy Pan w szkole, posiada obszerną wiedzę z zakresu dydaktyki, informatyki i rozwoju osobistego. Z pewnością posiada Pan nie tylko sprawdzone, ale również swoje ulubione podejście do nauki. Czy mógłby Pan się nimi podzielić? Jakie metody faktycznie przynoszą efekty, a jakie są nieskuteczne?

Współczesny multimedialny świat, którego software’owe fundamenty zbudowane są z ciasteczek zapisujących nasze preferencje reklamowe, przesycony jest rozwiązaniami instant, lifehackami, sekretnymi technikami ludzi sukcesu, nowatorskimi modelami nauczania, coachingiem i wielowymiarową wiedzą specjalistów od architektury ponoć udanego życia. Moim skromnym zdaniem to wszystko sprawia, iż za bardzo szukamy odpowiedzi na zewnątrz nas, porównując się namiętnie z innymi, a za mało zaglądamy do środka, do własnego wnętrza, umysłu, do uśpionych pokładów roziskrzonej omnipotencji. Po pierwsze więc: nie uciekaj od zwyczajności, prostoty treningu, w stronę brokatowego blichtru marketingu. Proces zdobywania jakiejkolwiek umiejętności jest zawsze wykładniczy, a często krzywa uczenia się zawiera liczne okresy stagnacji (plateau), jak i regresu i porażek.

Mówiąc najprościej: trening wymaga dużej ilości czasu, energii, atencji, dedykacji. Wymaga też często wykształcenia pewnych pozytywnych nawyków. I oczywiście jako ludzie staramy się optymalizować ten proces, skracać czas potrzebny do przyswojenia wybranej umiejętności, ale uwaga: nie istnieją żadne cudowne metody, które nauczą Cię czegoś bez wykonania potrzebnej pracy. Najpiękniejszy (i zarazem jeden z najstarszych) opisów pracy nad sobą dostarcza Biblia – zdobywanie mądrości porównane zostało do orania pola przez rolnika – trzeba włożyć ręce i głowę w dyby ciężkiego pługa, i w pocie czoła orać płodną przecież z natury glebę. A na plony tej pracy, tak jak rolnikowi, przychodzi nam stosunkowo długo poczekać (i to jedynie, jeśli nie zaniedbamy najdłuższego okresu kultywacji poczynionego zasiewu). Problem większości osób polega na tym, iż (częściowo wskutek całej tej reklamowej propagandy) za szybko i bez pracy spodziewają się widocznych rezultatów. A kiedy te nie przychodzą, to ostatecznie się do zdobycia danej umiejętności zniechęcają.

Metody pracy powinny zatem być nastawione na długi okres czasu, na cierpliwe, regularne, monotonne szlifowanie swoich umiejętności, a nie na szybkie pójście na skróty po natychmiastowe efekty. Wręcz przeciwnie: decydując się na trening, należy jednocześnie zdecydować, iż pierwsze rezultaty osądzać będziemy po minimum dwóch, trzech miesiącach regularnej pracy nad sobą, a i to może być w wielu dziedzinach za krótko. Warto też zrozumieć, że naturą treningu jest katabolizm – czyli niszczenie, uszkodzenie, zaoranie. Dopiero później, organizm ludzki jako system otwarty regeneruje się, adaptując jednocześnie do dostarczonych bodźców. Następuje tworzenie nowych połączeń neuronowych, wzmocniona zostaje uszkodzona tkanka mięśniowa (faza anabolizmu). Organizm cechuje się także pewną dozą bezwładności w odpowiedzi na dostarczane bodźce, co tym bardziej sprawia, że na rezultaty pracy przychodzi nam długo czekać.

O skutecznych metodach pracy opowiedziałem szczegółowo w jednym z podcastów, który zrealizowałem razem z Damianem Stelmachem na kanale Pasja informatyki.

Jestem zwolennikiem krótkich, ale za to regularnie powtarzanych sesji treningowych. W świecie samorozwoju tę metodę określa się mianem Slight Edge (taki tytuł nosi znana książka Jeffa Olsona na ten temat). I stąd ja także posługuję się tą nazwą, jednak to tylko dobry marketingowo slogan – ten wykładniczy charakter pracy znany jest – jak widzimy na biblijnym przykładzie – od czasów starożytnych.

Tę mądrość przeszłych pokoleń zawiera prawie każde cliché jakie dane nam było usłyszeć – „bez pracy nie ma kołaczy„, „indyk myślał o niedzieli, a w sobotę łeb mu ucięli” (bo zamiast skupić się na procesie, skupiał się wyłącznie na niedzielnych rezultatach i dlatego nie przetrwał soboty). Kiedy zajrzymy w życiorysy ludzi sukcesu, to zobaczymy, że podszyte są często tytaniczną pracą pomimo braku rezultatów i odpornością na doznane porażki. Taki mindset uzyskasz, kiedy skupisz się na regularnej, długoterminowej pracy, zapominając o obsesyjnej potrzebie oceniania swoich wyników, zwłaszcza poprzez porównywanie się z innymi.

W realizowaniu regularnych treningów, w wykształceniu nawyku takiej pracy, pomóc może stosowanie metody Pomodoro – polega ona na odmierzaniu czasu kilkunastu bądź kilkudziesięciu minut, w czasie, których skupiamy się jedynie na treningu i wyłączone zostają absolutnie wszystkie dystrakcje. Czyli pracujemy krótko, ale intensywnie i regularnie. Oczywiście wymaga to koncentracji, wyciszenia i akceptacji monotonności, zwyczajności tego procesu. Z kolei do sporządzania notatek lubię używać map myśli, bo dobrze oddają asocjacje i ciągi przyczynowo-skutkowe pomiędzy elementami układanek w różnych dziedzinach. Stosuję też praktykę medytacji i staram się utrzymywać równowagę cyklów produktywności i odpoczynku (rozrywka bez poczucia winy).

Jak się motywować do nauki?

Jednym z najczęstszych problemów wśród osób, które wyznaczyły sobie cele i są na drodze do ich realizacji jest brak motywacji. Jak Pan sobie z tym radzi? Co jest najtrudniejszego w procesie motywacji oraz co robić, aby porażki nie demotywowały?

W momencie, w którym zaakceptujemy (uwaga: zaakceptujemy, czyli nie tylko zrozumiemy konceptualnie) wykładniczy charakter procesu treningu na drodze do osiągania celów, motywacja przestaje mieć kluczowe znaczenie. Jeżeli już na starcie nastawiasz się na co najmniej kilkumiesięczny, regularny trening, a pierwsze rezultaty masz zamiar sprawdzić po minimum trzech miesiącach, to motywacja schodzi na dalszy plan procesu. Skupienie na jakości, a nie na rezultatach pozwoli Ci wykonać np. 30 minut dobrej, intensywnej pracy dziennie. To tylko 30 minut, więc łatwo to zrobić, tym bardziej, że po pierwszych kilkudziesięciu razach wykształcisz nawyk i kiedy opuścisz z jakichś powodów trening, to poczujesz się niekomfortowo. Najtrudniej jest przetrwać początkowy proces kształtowania się nawyku, ponieważ dla naszego systemu jest to nowy bodziec i naruszone zostaje status quo systemu otwartego.

Dostarczając jednak regularnych impulsów treningowych o tej samej intensywności zaczynamy się zmieniać – następuje tzw. systemowa bifurkacja i od tego momentu nowy nawyk zaczyna być podświadomie pożądany i realizowany. Wówczas stanie się rzecz na pozór zadziwiająca: kiedy nie wykonamy treningu, poczujemy się niekomfortowo (gdyż nowe status quo zostało naruszone). Najprościej można podsumować to tak: to co jest niekomfortowe na początku, staje się komfortowe później, zaś to co jest komfortowe na początku, staje się niekomfortowe wraz z upływem czasu. To druga strona medalu: złe, szkodliwe nawyki (palenie papierosów, zła dieta, prokrastynacja) na początku są komfortowe i dają natychmiastową nagrodę, lecz z czasem staną się nie do zniesienia przez swoje negatywne konsekwencje (zniszczone płuca, otyłość, poczucie bycia nieużytecznym).

Motywacja oczywiście jest potrzebna i ważna, ale nie w tak wielkim stopniu jak zaakceptowanie długoterminowego charakteru odpowiedzi systemu otwartego, jakim jest człowiek, na bodźce treningowe. Motywacja to impuls potrzebny tu i teraz, aby przełamać niechęć albo nienajlepsze samopoczucie, nie można jednak na niej zbudować długiego, wykładniczego cyklu treningowego. Motywacji zawsze na pewnym etapie zabraknie. Skąd można zaczerpnąć taki pojedynczy „impuls”? W dzisiejszych czasach nie sposób mieć z tym problem. Półki księgarń i bibliotek uginają się od książek z zakresu samorozwoju, Internet pełen jest motywacyjnych tekstów i produkcji filmowych. To wszystko spełnia swoją rolę – w kryzysowym momencie może popchnąć nas do zrealizowania treningu, jednak ma to charakter interwencyjny – pozytywne emocje nie trwają wystarczająco długo, aby mogły stanowić fundament reżimu treningowego.

Jednak nie należy też lekceważyć takiej pomocy – ciekawa lektura, vlog, film, wartościowe słowa autorytetów z danej dziedziny – to, czym się otaczamy zawsze ma na nas bezpośredni wpływ i jest w moim mniemaniu pomocne. Tak jak dbasz o to, co zjadasz, tak dbaj o to, co pochłaniasz umysłem. Szczególnie pomocna bywa też odpowiednio dobrana muzyka, której słuchamy w ciągu dnia, pomocne jest wzajemne wsparcie partnera treningowego, a nawet wygląd i stan miejsca w którym pracujemy ma na nas bezpośredni wpływ.

Prokrastynacja – jak i czy z nią walczyć?

Wielu mówców w temacie rozwoju osobistego uczy jak radzić sobie z prokrastynacją, jak jej unikać, a wręcz eliminować z życia. Na jednym z Pana materiałów na YouTube (dotyczącym inicjatywy) opowiadał Pan, że w pewnym okresie życia nie należy się nią przejmować i traktować, jako jeden z elementów cyklu życia. Czy mógłby Pan odnieść się do tego tematu nie tylko w wieku dorastania, ale również w wieku dorosłym?

Jeżeli chodzi o zjawisko odkładania działania w czasie, czyli tzw. prokrastynację, to mnie osobiście bardzo podoba się ujęcie tego tematu przez Neila Fiore – autora książki „Nawyk samodyscypliny„. Autor dokonuje w tej książce dość ciekawej kompilacji przyczyn pojawiania się prokrastynacji, bazując tak naprawdę na pracach Abrahama Maslowaszkoły psychologii Carla Gustava Junga i filozofii Ericha Fromma. Pomimo dość sztampowego stylu książki, autor dobrze ukazał główne przesłanie psychologii pozytywnej (humanistycznej): człowiek z natury jest istotą produktywną, lubimy realizować swoje talenty, znajdując w tym szczęście i spełnienie. Prokrastynacja zaś, jest rozumiana jako wewnętrzny mechanizm psychologiczny umysłu, którego zadaniem jest natychmiastowo uwolnić osobę od odczuwanego właśnie stresu. Odkładanie działania to zatem mechanizm psychiki, tak jak mechanizmami są wyróżnione już przez psychologów: kompensacja, przeniesienie, stłumienie etc.

Jeżeli np. w poniedziałek zdecyduję się odłożyć pracę nad jakimś projektem, który „muszę wykonać” do końca tygodnia, i zdecyduję, że „wezmę dwa dni na rozruch, a za to – już na serio – złapię się od środy„, to natychmiastowo zyskuję dwa dni stosunkowo wolne od stresu. Czyż to nie piękna sztuczka naszego umysłu? Kluczowym zadaniem osób mających problem częstego odkładania rozpoczynania projektów, jest znaleźć prawdziwą przyczynę prokrastynacji. A tych przyczyn może być wiele. Być może jesteśmy sporymi perfekcjonistami, wiążemy jakość projektu z własną samooceną i dlatego każda nowa inicjatywa stanowi dla nas tak naprawdę zagrożenie status quo naszego ego. Czujemy się wówczas jak skoczek o tyczce, który dopiero co pobił rekord w wysokości skoku, otrzepał się z kurzu, a tymczasem poprzeczkę podniesiono i jedyną nagrodą za cały ostatni wysiłek jest kolejne wyzwanie, i to trudniejsze niż poprzednio.

Być może zaadoptowaliśmy zły sposób motywowania się do pracy i ustalania sobie celów. Czasy szkolne nauczyły nas, że w życiu wiele rzeczy „muszę” zrobić, bo inaczej spotkają mnie przykre konsekwencje (znowu ma to charakter zagrożenia, odpowiedzią na to jest stres, a prokrastynacja go rozładowuje). Projekty realizujemy od „muszę” do „muszę”, zamiast od „wybieram” do „wybieram”. Czujemy się jak uczeń, któremu nauczyciel (zwierzchnik) rozkazał wykonać to czy tamto, grożąc konsekwencjami w postaci negatywnej oceny. Tym zwierzchnikiem może być szef, ale możemy też być nim my sami. Unikanie działania to wówczas wyraz własnej autonomii, niezgody na „muszę”. Podobnie jak przykuty do łóżka w szpitalu pacjent, który nie chce łykać lekarstw regularnie (aby zaakcentować choć w taki sposób swoją niezależność personelowi), tak i my sabotujemy realizowany projekt jako stosunkowo niegroźny wyraz naszej naruszonej wolności.

W podcaście Wojownik-Poeta, o którym wspomniałeś w pytaniu używam metafory Nietzschego – przywołuje on w „Tako rzecze Zaratustra” obraz wielbłąda („muszę”, „powinienem”), który zamienia się w okresie buntu w lwa („wybieram”, „chcę”, „robię”). To piękny, plastyczny obraz człowieka przejmującego kontrolę nad swoim życiem, człowieka czynu i inicjatywy. Oczywiście to jeszcze nie koniec życiowej drogi i to nie jest cel sam w sobie, a jedynie etap podróży, gdyż po fazie tzw. walki ze smokiem, z czasem na powrót staniemy się dzieckiem, tym razem jednak świadomym (ale o tym może innym razem).

Jeżeli chcesz pozbyć się prokrastynacji, to potrzebujesz wizyty w swoim wnętrzu, implozji, krótkiej medytacji. Zbadaj przyczyny odkładania działania, znajdź przypuszczalne źródło odczuwanego stresu, po czym przyjrzyj się krótko projektowi, który masz wykonać i wyodrębnij pierwsze, małe działanie, które możesz podjąć. Słonia nie zjesz od razu, spożywaj go raczej kęs po kęsie. Nie skupiaj się też na konieczności ukończenia konkretnego zadania dzisiaj – zamiast tego skup się na czasie – powiedz sobie raczej: „wykonam pięć, 25-minutowych sesji pracy dobrej jakości, z 5-minutowymi przerwami. Podczas tych sesji zajmę się (i tu wstaw pierwsze, wybrane działanie, to może być nawet szkic czy najzwyklejszy research do projektu – najważniejsze żeby rozpocząć). Co ważne, nie oceniaj surowo rezultatów pracy, tylko skupiaj się na samym wykonaniu jej w dobrej jakości, pozwalając sobie na rozrywkę bez poczucia winy po pracy. A taka rozrywka wzmaga kreatywność – podczas np. uprawiania sportu, nagle do głowy przyjdzie Ci nowy pomysł dotyczący projektu. To podświadomość zajęła się problemem, zamiast wynajdowaniem sposobów jego unikania.

Pozbądź się więc niepotrzebnego stresu, kwasu, uczucia zagrożenia i zmuszenia, a wróci naturalna radość tworzenia. Kiedy rozpoczniesz pracę, i to w mindsecie „wybieram” zamiast „muszę”, to okaże się, że z natury potrafisz tworzyć coraz lepsze rozwiązania, jesteś prawdziwym profesjonalistą w swoim zawodzie. Oczywiście praca nadal będzie pracą, to wciąż będzie wysiłek i synergia wielu mozolnych starań, ale sama zmiana nastawienia potrafi zdziałać zadziwiająco wiele. Planuję niebawem zrealizować podcast poświęcony zjawisku prokrastynacji na YouTube (w serii FAQ), tam postaram się szerzej opisać to zagadnienie.

Jakim mottem (i dlaczego) kieruje się Pan w życiu?

Czy ma Pan swoje motto, które stało się punktem zwrotnym w życiu, a może tym punktem zwrotnym stała się pewna osoba i jej działania?

Mój ulubiony cytat brzmi: Nie porównuj siebie do innych. Jedyną osobą, od której powinieneś być lepszy, jesteś ty sam, z dnia wczorajszego. Te słowa pięknie oddają prosty fakt, iż pomimo istnienia jednej Ziemi, mamy na niej 8 miliardów światów – każdy z nas patrzy na rzeczywistość przez subiektywne filtry, inaczej ją interpretuje, pochodzi z innego habitatu, kultury, zestawu doświadczeń, ma też indywidualny garnitur genetyczny. I dlatego porównywanie się z innymi jest bezcelowe – często jego rezultatem jest uczucie niższości lub odwrotnie: wyższości. Oba te uczucia służą jedynie naszemu ego i są z natury iluzoryczne. Dużo cenniejsze jest dla mnie podążanie ścieżką własnego mistrzostwa, odkrycie autonomicznego, indywidualnego celu naszej egzystencji.

A to staje się możliwe dzięki wyborom, których dokonujemy przechodząc przez życie, selekcjonując te sprawy, ludzi i dziedziny, którym przypiszemy największe znaczenie. Za wszystko płacimy czasem, to uniwersalna waluta. I pomimo towarzyszącego nam w ciągłym biegu odczucia bylejakości życia, trzeba się cieszyć podróżą, starając się po prostu poprawiać i rozwijać na miarę własnego potencjału. A jednocześnie dzięki nieobecności obsesyjnej potrzeby porównywania, bardziej docenimy indywidualność innych ludzi, ciesząc się nimi, obserwując wykazywane przez nich inicjatywy odmienne od naszych.

Szkoda, że społeczeństwo i często niestety szkoła, zaszczepiają w nas podejście do życia oparte w znacznym stopniu na nieustannym ocenianiu i rywalizacji. Ma to oczywiście swój sens w kontekście całego zachodniego społeczeństwa, które jako ogół jednostek powinno produktywnie zasilać machinę postępu, jednak zbyt często wykazujemy w tej pogoni cechy neurotyczne, łatwo uzależniając się od władzy, dominacji, potęgi pieniądza, prestiżu, statusu. Oczywiście nie są to wnioski, których realizację osiągnąłem szybko – są one rezultatem moich dotychczasowych przemyśleń, doświadczeń, inicjatyw, a także porażek. I gdybym musiał wybrać ulubiony cytat, życiowe motto, to na dzień dzisiejszy byłyby to właśnie takie słowa.

Jak stymulować mózg do nauki języków?

Jakie aktywności wykonywać aby utrzymywać mózg w dobrej kondycji? Jakie techniki rozwoju osobistego są istotne w nauce języków obcych? Naturalnie nie chodzi wyłącznie o języki, ale o naukę w ogóle. Jakie ceni sobie Pan najbardziej?

W mojej opinii, najważniejsze w utrzymaniu dobrej kondycji mózgu jest właściwe odżywianie i nawodnienie organizmu, połączone z ćwiczeniami fizycznymi i odpowiednią ilością snu. Na dłuższą metę ważna jest także świadomość naturalnych cyklów, występujących w życiu. Warto zachować równowagę pomiędzy okresami intensywnej pracy, jak i czasem rozrywki, regeneracji i powstrzymania się od działania.

W kontekście nauki języków niezwykle ważne jest nie oceniać nałogowo, na każdym możliwym kroku, własnych postępów. Potrzebna jest akceptacja i tolerancja (zwłaszcza początkowego) braku zrozumienia słów, zdań, semantyki, kontekstów. Kiedy otoczymy się (w celu nauki) obcym językiem wszędzie, nawet w interfejsach telefonu, komputera, w oglądanych filmach i serialach, czytanych książkach – to nasz umysł doświadczy szoku i zdezorientowania. Nie należy reagować stresem, tylko bawić się tą sytuacją – niczym dziecko starać się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości choćby przez proste naśladownictwo. Trzeba zaufać swojemu umysłowi i pozwolić mu działać – człowiek, jako system otwarty dopasuje się do bodźców, jednak to wymaga czasu i pozytywnej chemii neuroprzekaźników.

nauka wiedza motywacja kreatywność

Daj sobie czas. Miej dla siebie cierpliwość. Nie wymagaj i nie osądzaj, tylko reaguj i próbuj naśladować. Bądź jak dziecko, które kiedy uczy się chodzić wielokrotnie upada, jednak nie reaguje na te upadki w „dorosły sposób” – nie powtarza przecież: „ja się tego nie nauczę, to nie dla mnie„. Nie – otrzepuje się i próbuje aż do czasu, gdy mózg opanuje już czynność chodzenia i to nawet (w swojej potędze) realizuje ją później w sposób podświadomy, zautomatyzowany. Nasze mózgi to potężne sieci neuronowe, pozwólmy im działać, nie mieszając tak bardzo swojego ego i własnej samooceny w ten proces.

Osobiście polecam w nauce języków regularnie dostarczać bodźce treningowe dla umysłu – najlepiej codziennie mieć styczność z nowym językiem, choćby poprzez serial, audiobooka, książkę, YouTube, Duolingo. Ustal ile czasu poświęcisz na to każdego dnia, a potem rób to codziennie przez co najmniej kilka miesięcy, w miarę intensywnie, w skupieniu, nie zwracając obsesyjnie uwagi na rezultaty. Mózg sam wykona pracę, wystarczy jedynie zanadto mu nie przeszkadzać negatywnymi emocjami.

Jak planować cele i zarządzać czasem, aby zamierzone cele osiągać?

Każdy człowiek ma do dyspozycji tyle samo czasu w życiu (24h/doba). Co robią ludzie osiągający sukcesy zawodowe i prywatne (w kwestii zarządzania czasem) czego nie robią inni? Jak znajdować czas na naukę i pasje?

Neil Fiore opisał w swojej książce „Nawyk samodyscypliny” grupę powierzonych mu byłych absolwentów, którzy przez dłuższy czas nie potrafili ukończyć pisania pracy magisterskiej. Czym ta grupa różniła się od studentów, którzy skutecznie ukończyli pisanie pracy w trakcie standardowego cyklu nauki? Przede wszystkim traktowali tę czynność jako ciążący na nich wielki obowiązek, coś co „muszą” osiągnąć. Czuli się przytłoczeni, dużo narzekali, a jedna osoba nawet nosiła na co dzień koszulkę z napisem „Nie pytaj mnie o pracę magisterską”. To tylko pokazuje, iż czasami możemy wiele czasu przeznaczyć na myślenie o jakiejś aktywności, ale tak naprawdę nie wykonać w tej kwestii wiele.

Skuteczna osoba, tak zwany człowiek czynu, stawia sobie mierzalne cele. Kieruje się własnymi wyborami i inicjatywą, zamiast czuć się ofiarą sytuacji. Przejmuje kontrolę i odpowiedzialność. Planując cokolwiek, rozłóż problem na mniejsze etapy, ustal co możesz zrobić jako pierwsze, a potem opracuj realny harmonogram częstych aktywności. Pracuj krótko, ale intensywnie i w skupieniu. Nie oceniaj obsesyjnie uzyskanych rezultatów, niech nacisk położony będzie na pracę dobrej jakości przez zadaną ilość czasu. Pozwalaj sobie na rozrywkę bez poczucia winy, dbaj o dobrą kondycję fizyczną, utrzymuj równowagę cyklów kreatywności i odpoczynku. Zatrzymuj się w biegu, medytuj, pozwól sobie łapać perspektywę i na nowo przypominać co i dlaczego robisz.

Miej także wyrozumiałość wobec siebie – nikt nie jest idealny. Perfekcjonizm zabija radość z pracy. Jeżeli zdarzy Ci się słabszy dzień, odpuścisz trening, zawalisz jakiś termin, to po prostu następnego dnia wróć do zaplanowanych, regularnych i drobnych aktywności. Na pierwsze rezultaty i tak trzeba długo jeszcze poczekać – siedzimy w tym dla tzw. long runu. Powrót do pracy odbywa się na tej samej zasadzie co krok pierwszy – zadaj sobie pytanie: 'Co mogę zrobić dziś, jaki mały krok wykonać?’. Dużo łatwiej będzie Ci wracać do swoich planów w razie niepowodzeń i porażek, jeśli wykształcisz pozytywne nawyki – wówczas powrót będzie naturalnie wspierany przez wykształcone przyzwyczajenie.

Polecane książki.

Proszę wymienić tytuły kilku książek, które w Pana ocenie mogą odgrywać kluczową rolę w sposobie myślenia, pobudzenia kreatywności i inicjatywy, zwiększenia motywacji czy rozbudzenia pasji.

Chciałbym w tym miejscu polecić książkę, z której każdy człowiek (niezależnie od profesji) wyniesie niezwykle wiele. To bestseller Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi autorstwa Dale’a Carnegiego. Książkę można śmiało traktować jako podręcznik zdobywania umiejętności miękkich, tak potrzebnych w życiu zawodowym i osobistym. Jest to tekst, który ma autentyczną moc zmiany życiorysów i polecam jego lekturę wszystkim ludziom. A co do listy polecanych przeze mnie tekstów, to zapraszam do pierwszego odcinka serii Q&A na moim kanale, gdzie podałem całą listę autorów. Tutaj wymienię kilka nazwisk godnych polecenia: Carl Gustav JungAnthony de MelloNapoleon HillOshoErich FrommRalph Waldo Emerson.

Dziękuję bardzo za możliwość przeprowadzenia wywiadu, ciekawe i inspirujące odpowiedzi, oraz przy okazji zapraszam na stronę www Pasja Informatyki znajdującej się pod adresem http://pasja-informatyki.pl